Rumuńska majówka

Długi weekend majowy kusi  do dłuższego wyjazdu. Najlepiej jak najdalej od zatłoczonych Tatr, zakorkowanych obwodnic i plaż pachnących skwierczącą kiełbasą. Gdzieś gdzie długi weekend jest krótszy i świętuje się go z mniejszym natężeniem. Pogoda w tym okresie bywa jeszcze niepewna. Zwłaszcza w Alpach, gdzie potrafi ochłodzić się i mocno popadać. Już kilka razy zdarzyło się już odwoływać wyjazdy ze względu na złe prognozy. Okazuje się, że najlepsze warunki w ostatnich latach panowały w kraju i na południe od Polski.

Na pomysł wyjazdu do Rumunii wpadliśmy razem z klubową koleżanką – Nelą podczas ostatnich Speleokonfrontacji. Jak zwykle podczas takiej imprezy, kiedy człowiek naogląda się filmów z atrakcyjnych miejsc, to mu się zamarzy żeby choć na chwilę wrócić do jaskiń. Tym bardziej , że teren jest nam już trochę znany i wiemy, że wrócić tam warto. Jaskinie rumuńskie są odmienne w charakterze od zimnych i surowych jaskiń tatrzańskich. Są łatwiej dostępne, rozleglejsze i znacznie bogatsze w szatę naciekową.

Jaskinia Ciur Ponor

Do organizacji wyjazdu skłonił nas też inny fakt. Otóż cała impreza speleokonfrontacyjna została przygotowana i obsłużona siłami naszego młodego klubowego pokolenia. Pomagali kursanci, którzy dopiero od kilku miesięcy zgłębiali tajniki taternicwa jaskiniowego. Takie zaangażowanie warto jest wesprzeć. Żeby nam ci ludzie za jakiś czas nie pouciekali do innych zainteresowań; do jakiegoś nurkowania, latania albo wożenia się po lesie na spalinowym wózku dla inwalidów.

Zorganizujmy wyprawę i pokażmy młodym grotołazom takie jaskinie i miejsca, w których opadnie im szczęka! Niech się dowiedzą, że taternictwo jaskiniowe to nie tylko: Szary Żleb, szuranie worem  i dygot nad studnią. Ale że to też przeżycia natury estetycznej, te wszystkie „ochy” i „achy” (oraz te inne, mniej cenzuralne określenia zachwytu). I że nie zawsze musi być ciężko, żeby było satysfakcjonująco.

Góry Padurea Craiuli. Dojście do jaskini Ciur Ponor.

Góry Zachodniorumuńskie, zwane Munti Apuseni znajdują się północno-zachodniej części Rumunii. Składają się z kilku zróżnicowanych geologicznie pasm, z których dwa wyróżniają się szczególnie pod względem krasowym. To góry Padurea Craiului i masyw Biharu. Wytypowaliśmy kilka najciekawszych jaskiń i zaczęliśmy starać się o zezwolenia na ich zwiedzanie.

W Padurea Craiului jaskinie są zamknięte i można je zwiedzać tylko w towarzystwie miejscowych grotołazów. Najciekawszą z nich jest system Ciur Ponor o długości przekraczającej 20 km, z aktywnym ciekiem wodnym, wielkimi salami i ładną szatą naciekową. Oprócz niej zwiedziliśmy jeszcze jaskinię Bonchi oraz Ferigi z ciekawym podziemnym wodospadem.

Jaskinia Ferigi

Góry Bihar, a szczególnie płaskowyż Padis to prawdziwe królestwo jaskiń. Znajdują się tu wielkie krasowe studnie, rozległe systemy z aktywnymi przepływami i głębokie doliny. Duża część gór objęta jest ochroną w ramach Parku Narodowego Apuseni. Aby uzyskać zezwolenie na wejście do jaskiń trzeba zwrócić się do dyrekcji parku jak i do Salvamonte czyli miejscowego GOPR-u. (Procedura zgłoszenia jest opisana mod tym linkiem)

Jedną z przyjemniejszych rzeczy w parku Apuseni jest możliwość biwakowania w na polanie Glavoi, w samym środku gór. Do jaskiń jest stamtąd niedaleko – ledwie godzina spaceru. Co najważniejsze, można w nich działać samodzielnie.

Pole biwakowe na polanie Glavoi

Najbardziej znaną jest Cetatile Ponorolui, ze sporą podziemną rzeką i otworem wejściowym, wysokim na 70 metrów. Olbrzymi korytarz prowadzi do drugiego otworu, a potem kilkaset metrów dalej aż nad krawędź wodospadu. Za nim zaczyna się prawdziwy speleokanioning…

Cetatile Ponorolui

Avenul Bortig to studnia krasowa o głębokości 70 metrów. Na jej dnie znajduje się warstwa lodu. Dno jaskini znajduje się 20 metrów niżej. Aby go osiągnąć, zjeżdżamy pomiędzy warstwą lodu i skałą.

Avenul Bortig

U stóp gór Bihoru, w miejscowości Bogha znajduje się też krótki i wertykalny kanion Oselu. Składa się na niego 6 wodospadów, rozdzielonych krótkimi odcinkami poziomymi. Najwyższy zjazd ma 25 metrów. W środku znajduje się tylko kilka niewielkich i płytkich mis z wodą, więc praktycznie nie ma w nim skoków i toboganów. Zaopatrzony jest w dobre punkty zjazdowe. Jedynym utrudnieniem są zalegające na dnie śliskie pnie drzew. Kanion jest całkiem przyjemny i estetyczny: ładnie wymyty, wąski i pokryty intensywnie zielonym dywanem mchów.

Oselu

Od starych wyjadaczy usłyszałem nieco pejoratywnych określeń na temat tego kanionu. Że krótki, nieciekawy, brakuje mu tego i owego. (A tak w ogóle, panie, to tylko w Alpach są prawdziwe kaniony! Ewentualnie w Czarnogórze) Na szczęście nie słyszeli tego nasi kursanci. A nawet jak słyszeli, to ich to nie zniechęciło. I dzięki temu, doświadczenie mając małe, a porównania żadnego, całkiem im się ta wycieczka podobała.

Oshelu

Zawsze uważałem, i tak też powszechnie rozpowiadam, że zaczynanie górskiej przygody od kanioningu, to tak, jakby obiad zaczynać od deseru. Ale Oselu świetnie się sprawdza w roli pierwszego w życiu kanionu, bo to taki deser jak… jabłko. Niby wszystko się zgadza: jest smak i witaminy, ale ogólnie – szału nie ma.

Końcowe wodospady Oselu

Oczywiście to nie jedyny kanion w Rumunii, lecz na pozostałe zabrakło czasu. (W końcu był to wyjazd jaskiniowy!) W samym Parku Narodowym Apuseni jest jeszcze jeden ciekawy obiekt w dolinie Galbanei, opisy pozostałych można znaleźć w internetowym przewodniku po Rumunii: Travelguideromania.

Wyjazd odbył się w okresie 1-7 maja 2018. Udział wzięli członkowie i sympatycy Speleoklubu Dąbrowa Górnicza:

Kuba, Kasia, Grzegorz, Jacek, Karol, Magda, Darek, Marlena, Bartek, Wojtek, Marta, Ewa. Monika, Nela, Selso, Daria, Antek, Marcin


Tekst: Grzegorz Badurski

Zdjęcia: Grzegorz Badurski, Monika Badurska


Dodaj komentarz