Kaniony Cilaosu

Turystyka kanioningowa istnieje na Reunionie od wielu lat, przez ten czas pojawiło się w internecie wiele powyprawowych sprawozdań. Przygotowując się do wyjazdu staraliśmy się znaleźć jak najwięcej informacji. W jednej z ciekawszych relacji, kaniony wyspy podzielono na trzy grupy: czerwone, zielone i niebieskie. Ten podział prawdopodobnie pochodził od koloru stron w przewodniku, ale … spróbujmy dorobić do tego lepszą teorię.

„Czerwone”, to kaniony typowo skalne, zbliżone w charakterze do znanych nam, europejskich. Jedynie bazaltowa skała i pojawiająca się z rzadka egzotyczna roślinność wskazują, że znajdujemy się poza naszym kontynentem. Czerwony kolor może też odpowiadać barwie skał w rejonie, gdzie występuje ten typ kanionów, czyli w Cilaos.

Bras Rouge. Najbardziej "czerwony" kanion.

Bras Rouge. Najbardziej „czerwony” kanion.

Zielone kaniony są najbardziej charakterystyczne dla wyspy. Położone wśród dżungli, ściany mają pokryte bujną roślinnością. Cechują się dużymi deniwelacjami i wysokimi wodospadami. Często ich „kanionowość” jest nieco umowna, bo są to ciągi występujących po sobie wodospadów, rozdzielonych wiszącymi misami lub odcinkami dolin rzecznych. Występują na północnym wschodzie w okolicach cyrku Salazie i doliny Takamaka oraz na południu, w dolinie Langevin.

Ravine Blanche w dolinie Salazie

Ravine Blanche w dolinie Salazie

Kaniony niebieskie to rzeczne doliny, biegnące w dolnych partiach wyspy, które często kończą się w morzu. Jesienią najczęściej są już suche.  Rozrzucone są wzdłuż zachodniego wybrzeża.

W jedynym kanioningowym przewodniku „73 canyons a La Reunion et Madagascar” opisano 66 obiektów na Reunionie. Jednak patrząc na budowę wyspy, śmiało można powiedzieć, że jest ich co najmniej dwa razy tyle. Każdy strumień, tworzy tu wodospad, a każda rzeka – kanion. W tym stwierdzeniu nie ma przesady, wulkaniczna skała, z której zbudowana jest wyspa nie chłonie wody a jednocześnie ulega szybkiej erozji.

Cilaos

Pierwszym etapem naszego zwiedzania wyspy był cyrk Cilaos. Wybraliśmy go „na rozgrzewkę”, bo kaniony są tam w miarę łatwe i  bardziej przystępne dla nas, Europejczyków. Na pobyt w tym miejscu zarezerwowaliśmy cztery dni.  Naszą bazą wypadową stał się wygodny, dwupiętrowy dom na obrzeżach miasteczka. Dom nowy, zbudowany w zeszłym roku oferował niewielki ogródek, który idealnie nadawał się do suszenia sprzętu, grill i prywatne drzewo bananowca.

Cilaos

Cilaos

Cilaos to płaskowyż otoczony ze wszystkich stron wysokimi i stromymi ścianami. To również spokojne miasteczko. Kiedyś było to uzdrowisko ze źródłami mineralnej wody geotermalnej, dziś te źródła zanikły. Po dawnym kurorcie pozostały opuszczone budynki sanatoriów i zrujnowane stare termy. Dziś to raczej niewielka baza wypadowa różnych górskich sportów: od trekkingu, poprzez wspinaczkę, kolarstwo i kanioning. Miasteczko nie utraciło jednak swojego klimatu, nie stało się lokalnym Zakopanem: nie ma tu sieci hoteli, krzykliwej komercji i tłumu turystów. Żyje swoim, lokalnym życiem: budzi się i zaczyna intensywnie egzystować z pierwszymi promieniami słońca i dość szybko zamiera po południu.

Widok na dolinę Bras Rouge, i leżące nad nią Cilaos.

Widok na doliny Bras Rouge, Bras des Etangs, i leżące nad nimi Cilaos.

Środek cyrku Cilaos nie jest jednolitym płaskowyżem. Od zachodu rozcięty jest głębokimi  dolinami  Bras Rouge i Bras des Etangs . To tam koncentrują się prawie wszystkie kaniony Cilaos: są to fragmenty tych dolin lub ich dopływy.

Kanion Gobert

Pierwszy dzień na wyjeździe zawsze rozpoczyna się późno. Zanim wszyscy rozpakują i skompletują sprzęt mija trochę czasu. Dlatego nasz pobyt postanowiliśmy rozpocząć od jakiejś mało absorbującej wycieczki. Gobert wydawał się idealny: startuje z drogi, czas przejścia to 3h, godzinny powrót. Zanim do niego weszliśmy, zdążyliśmy jeszcze rozejrzeć się po okolicy i rozpoznać punkty startowe do kanionów na kolejne dni.

Gobbert

Gobert

Gobert jako kanion nie był zbyt ciekawy – ani wymagający, ani specjalnie urokliwy – ale za to dał nam pierwsze poczucie egzotyki – przez roślinność i charakterystyczną bazaltową skałę. Dużą frajdę sprawiła też krótka przeprawa przez dżunglę w drodze powrotnej. Nie przeczuwaliśmy, że w porównaniu z przyszłymi powrotami, tę „dżunglę” można było nazwać niewielkimi zaroślami.

Gobbert. Powrót przez dżunglę.

Gobbert. Powrót przez dżunglę.

 

Kanion Bras Rouge

Kanion ten stanowi część doliny Bras Rouge.  Jego nazwa pochodzi od pomarańczowego zabarwienia skał i występujących tam żelazistych,  czerwonych wtrąceń. Przecina go droga, w związku z tym naturalnie został podzielony na dwie części: od góry do mostu (Bras Rouge Median -środkowy) i od mostu w dół (Bras Rouge Inferieur – dolny).  Oprócz tych dwóch najczęściej pokonywanych odcinków, istnieją jeszcze dwie inne możliwości:  Bras Rouge Superieur (górny),  powiększający Median o znajdujące się powyżej trzy widowiskowe 60- metrowe kaskady oraz Bras Rouge les Hauts, który zaczyna się gdzieś pod samym szczytem Piton des Neiges i ciągnie aż do mostu, zawierając w sobie Superieur i Median.  Bras Rouge les Hauts ze swoją różnicą poziomów niemal 1900 m, jest kanionem o największej deniwelacji na Reunionie, ale ze względu na to, że w górnej części jest zupełnie suchy, trudno powiedzieć, czy pokonanie całości jest bardziej kanioningiem, czy wycieczką wysokogórską.

Bras Rouge

Początkowe kaskady Bras Rouge Median.

Przez pewien czas zastanawialiśmy się czy wybrać się do Bras Rouge Superior.  Ale czytając niejasny opis dojścia mieliśmy wątpliwości, czy znajdziemy właściwą drogę. Relacja grupy Hiszpanów, którą znaleźliśmy w internecie też nie nastrajała optymistycznie: po dwóch godzinach błąkania, nie znaleźli dojścia do dwóch najwyższych wodospadów.  Wobec takich wątpliwości, wybraliśmy pewne Median i Inferiore. Cóż, może Supperiore następnym razem.

Bras Rouge. Asia i żelaziste wtrącenia w skałach

Bras Rouge. Asia i żelaziste wtrącenia w skałach

Środkowy Bras Rouge to bardzo ładny kanion w alpejskim stylu. Słoneczny, otwarty, z dużą ilością łatwych zjazdów i toboganów, wyposażony w dobre stanowiska zjazdowe. Jest popularny wśród komercyjnych grup. Zaraz za wyjściową ścieżką, która w okolicy mostu kończy ten odcinek, kanion staje się trudniejszy technicznie i znacznie pogarsza się jakość stanowisk: znikają wygodne łańcuchy, stanowiska zbudowane są ze starych taśm.   Poniżej pięciu bardzo ładnych kaskad kanion zmienia się w dużą dolinę, w której napotykamy nasz „ulubiony” marsz po kamieniach. Wycieczkę zakończyliśmy w miejscu, w którym dno doliny przecina szlak turystyczny. Ogólnie kanion jest ładny widokowo, ale przy większej wodzie może być wymagający. Powrót jest wygodny i zajmuje około godziny.

Kanion Fleurs Jaunes

Fleurs Jaunes jest absolutnym numerem jeden w Cliaos. (Niektórzy twierdzą nawet, że na całym Reunionie, ale to chyba głównie kwestia jego olbrzymiej popularności.) Bo z pewnością jest to najbardziej uczęszczany kanion na wyspie. Na parkingu, gdzie przebieraliśmy się do wyjścia, przed nami zbroiły się już dwie co najmniej 10-osobowe komercyjne grupy. W czasie kiedy się przebieraliśmy pojawiła się kolejna. W efekcie znaleźliśmy się pomiędzy dwoma wycieczkami. Wbrew naszym obawom, do przodu poruszaliśmy się całkiem sprawnie. Przewodnicy mają świetnie opanowane techniki przemieszczania w przód i w dół całkiem sporych grup. A my mieliśmy czas na zdjęcia i mogliśmy podejrzeć lokalne sztuczki.

Fleur Jaunes. Zjeżdżamy kolejnymi kaskadami do niewielkich basenów.

Fleur Jaunes. Zjeżdżamy kolejnymi kaskadami do niewielkich basenów.

Kanion jest naprawdę piękny. Już daleka, z drogi można podziwiać wąski przełom, którym strumień spada spod charakterystycznej czapy Piton de Sucre. Ze środka wygląda to jeszcze lepiej. Przełom tworzy prostą linię, opadającą na krótkim odcinku. Zjeżdżamy kolejnymi kaskadami do niewielkich basenów, przed sobą mając fantastyczny widok na masyw Piton des Neiges. Skała, kształt kaskad, dobre tarcie -wszystko to bardzo przypominały nam kaniony w Ticino (najbardziej chyba Cresciano Inferiore).

Fleurs Jaunes

Fleurs Jaunes

Ostatnie wodospady tej części kanionu to dwie niesamowite rynny: pierwsza 50 metrowa i druga, trochę mniejsza. Pokonujemy je i lądujemy w dolinie pod ścianami Piton de Sucre. W tym miejscu zazwyczaj kończą się komercyjne wycieczki. Powrót do góry zajmuje około 2 godzin i poprowadzony jest przepaścistymi ścieżkami z fragmentami łatwej wspinaczki.  Trudniejsze miejsca są zaoporęczowane na stałe.

Nasza wycieczka trwała jednak dalej. Po 40 minutach żmudnego marszu w dół strumienia przez las i po kamieniach, stanęliśmy w miejscu, które zrobiło na nas olbrzymie wrażenie. „La Salle a Manger” (jadalnia ?) jest niewielkim skalnym plateau, zawieszonym ponad 100 metrów nad dnem doliny Bras Rouge. Rozpościera się stamtąd widok na cały masyw Piton des Neiges. Właśnie dla takich krajobrazów warto przelecieć na druga półkulę. Jest to jedno z miejsc, którego obraz na zawsze chciałoby się zachować w pamięci. Przez kilkanaście minut biegaliśmy, robiąc zdjęcia i napawaliśmy się tym widokiem.

Le Salle a Manger

Le Salle a Manger

Dalej czekał nas jeszcze zjazd na dno doliny. Przełom La Chapelle, przez który prowadzi najefektowniejsza linia zjazdu, wygląda od dołu  jak wielki otwór jaskini. Jest wysoki na ponad sto metrów. Od góry zdaje się być zamknięty, ale to ukształtowanie ścian sprawia wrażenie stropu. W rzeczywistości ściany nie łączą się ze sobą. Zjazd poprowadzony jest z wielkiego kamienia zaklinowanego w szczelinie: jest to prawie sto metrów zjazdu, aż do połowy bez kontaktu ze ścianą. Naprawdę robi wrażenie: patrząc od góry w otchłań za kamieniem, od dołu – z poziomu rzeki i największe – z liny.

La Chapelle

La Chapelle

Powrót do Cilaos zajął nam około dwóch godzin. Najpierw kilkaset metrów doliną Bras Rouge, a potem turystycznym szlakiem, który złośliwie wznosił się na pewną wysokość i opadał do dna kolejnej doliny. Tego dnia pogoda była inna niż zwykle: nie pojawiło się typowe późno-poranne zachmurzenie, niebo było czyste aż do samego wieczora. Słońce paliło na całym podejściu. Mały bar na opłotkach powitaliśmy z wielką radością.

Fleurs Jaunes. Powrót.

Fleurs Jaunes. Powrót.

Będąc w tak imponującym otoczeniu jakim jest Cilaos nie ograniczyliśmy się wyłącznie do kanioningu. Jeden dzień poświęciliśmy na wędrówkę w okolice najwyższego szczytu Reunionu – Piton des Neiges. O tej wycieczce, oraz o kilku innych napiszę w następnym artykule. Natomiast trochę więcej informacji o naszych pierwszych wrażeniach z pobytu na wyspie znajdziecie tu.

Podsumowanie

Kaniony w Cilaos w charakterze skalnym i trudności technicznych bardzo przypominają znane nam, europejskie. Są dobrze wyposażone w punkty zjazdowe, drogi dojściowe i powrotne w popularnych (najciekawszych) kanionach nie sprawiają trudności orientacyjnych. Zwiedzanie warto rozpocząć jak najwcześniej rano, żeby zdążyć przed grupami komercyjnymi.  Mimo swojej atrakcyjności, to jednak nie kaniony Cilaosu decydują o kanioningowym potencjale Reunionu. Dopiero po przeniesieniu się na wschodnią stronę wyspy i spróbowaniu prawdziwego „zielonego” kanionu zrozumieliśmy, co oznacza kanioning na Reunionie. Ale o tym w kolejnym artykule.


Tekst: Grzegorz Badurski

Zdjęcia: Monika Badurska, Michał Smoter, Grzegorz Badurski


 

Dodaj komentarz